Jak adoptowany pies stał się przewodnikiem duchowym
Jak adoptowany pies stał się przewodnikiem duchowym
Czy adoptowany pies może stać się przewodnikiem duchowym?
Eckhart Tolle w „Strażnikach istnienia” napisał: „Mieszkałem z wieloma mistrzami Zen. Wszyscy byli kotami.”
Jedna z moich podróży duchowych zaczęła się, gdy w 2013 roku adoptowałam psa z Fundacji „Boksery w potrzebie”. To był głos intuicji, pies z moich snów. Czułam, że to właśnie on, stanie się moim psim przyjacielem, a nie uroczy szczeniaczek labradora, jak początkowo chciałam.
Jak adoptowany pies stał się przewodnikiem duchowym?
Rozwój duchowy wiąże się ze zwiększaniem świadomości siebie poprzez:
doświadczenie bycia tu i teraz,
odpuszczanie oczekiwań,
wzięcie odpowiedzialności za własne życie (zaangażowaniem w obszarach, na które mamy wpływ),
pokorę (akceptację, że nie na wszystko mamy wpływ, choć ego będzie podszeptywać inaczej),
wdzięczność (praktyka doceniania).
Świadomość tu i teraz jest praktyką uważności. Wiąże się z codziennym treningiem. Odpuszczanie fantazji i wyobrażeń własnego życia jest samo w swej istocie proste. Utrudnienia wynikają z przywiązania do wyobrażeń tego, czego oczekujemy i kim jesteśmy. I to jest największym wyzwaniem w drodze ku duchowemu rozwojowi.
Mój adoptowany pies wniósł te doświadczenia do mojego życia. Stąd spostrzegam moją podróż z nim, jako ścieżkę duchowego rozwoju.
Puszkin był psem po przejściach. Nikt nie wiedział jakich. Wykazywał zachowania agresywne, zwłaszcza wobec mężczyzn. Rzucał się na wszystko, co przypominało jedzenie – także siatki foliowe. No i z czasem rosła lista chorób: miał dwa rodzaje nowotworów złośliwych, kardiomopatię, alergie i częste problemy żołądkowe. Śmierć deptała nam po piętach od samego początku. Życie przychodzi czasem z niełatwą lekcją. Ponieważ żaden z weterynarzy nie był w stanie określić czasu, który był przed nami, postanowiłam żyć tak, jakbyśmy mieli całe życie przed sobą.
Poddanie oznacza czasem rezygnację z próby zrozumienia i polubienie stanu niewiedzy. Eckhart Tolle „Mowa ciszy”
A czego nauczyłam się od adoptowanego psa?
Oczekiwania
Decydując się na psa miałam marzenie, by wytresować go na psa terapeutę. Chciałam połączyć zamiłowanie do terapii i rozwoju osobistego z kontaktem z naturą, czyli psem. Chciałam, by dostał taką fajną kamizelkę psa pracującego i wszędzie moglibyśmy chodzić razem. Szybko zdałam sobie sprawę, że przede mną i Puszkinem dużo pracy. To była istota z przeszłością. Nieufna i czasem agresywna. Adoptowany pies niesie ze sobą nieznany bagaż doświadczeń. Szybko porzuciłam nierealne marzenia. Przede mną był pies, który potrzebował odbudowania zaufania do ludzi.
Odpowiedzialność
Życie z adoptowanym psem wiązało się ze sporymi zmianami w moim życiu. Jego potrzeby stały się jednym z priorytetów. On był ode mnie zależny. Grono znajomych samo się zweryfikowało – na tych, co lubią psy oraz na tych, co nie rozumieli, że muszę wracać do psa. Moje podróże zagraniczne mocno ograniczyłam. Słyszałam głosy: „Pies to taki kłopot. Tak cię ogranicza”. Tak, życie z psem, jak i z każda inną istotą, czy osobą niesie ze sobą rezygnację z czegoś. Wybór wyklucza alternatywy. Życie z adoptowanym psem było fascynującą przygodą, której nigdy nie żałowałam. A dalekie kraje? Przecież coś trzeba robić na emeryturze.
Praktyka uważności
Szybko zaobserwowałam, że codzienne spacery do lasu bardzo mnie wyciszają i uspokajają. W 2013 roku pracowałam z poturbowaną życiowo młodzieżą. Byli nieufni, sprawdzali mnie. Budowanie z nimi relacji wymagało ode mnie otwartego serce i morza empatii. A to wyczerpywało. Wcześniej potrzebowałam kilku godzin, by dojść do siebie po pracy. Bycie wśród zieleni dawało ulgę już po kilkunastu minutach. Zapach lasu, świergot ptaków, trzask łamanych gałęzi, podmuch wiatru na policzkach. I gdyby nie pies, to by mi do głowy nie przyszło,by chodzić codziennie do lasu. A tak adoptowany pies stał się świetną motywacją.
Spacerowanie z adoptowanym psem wymagało ode mnie obecności tu i teraz – nie mogłam się zamyślić i odpłynąć w niebyt. Jego niskie obycie wśród innych psów wymagało mojej uważności, bo po prostu mógł się rzucić na bogu ducha winnego psa radośnie wyskakującego zza krzaka.
Dzięki pomocy Piotra Wojtkowa z „Dogadajcie się” wiedziałam, że Puszkin nie jest agresywny z natury. On nie wiedział, jak się inaczej zachować na widok innego psa-samca. Atakował ze strachu.
Pokora
Poddanie przychodzi, kiedy już nie pytasz: Dlaczego to się przydarza właśnie mnie? – Eckhart Tolle „Cisza przemawia”
Ciało Puszkina nie pozwalało zapomnieć o śmierci czyhającej za rogiem. Specyfika psycho-fizjologiczna Puszkina wymusiła na mnie rezygnację z tego, jak moje życie z psem miało wyglądać. Wiedziałam, że Puszkin nie będzie miał super kamizelki dogoterapeuty. W maju 2015 roku zdiagnozowano mu kardiomopatię. Pierwszy raz dostaliśmy wyrok śmierci z terminem – 6 do 9 miesięcy. Przez tydzień płakałam. Diagnoza sprawiła, że obecna od początku wizja śmierci stawała się realna i bliska. Na czas pracy blokowałam płacz i odsuwałam się emocjonalnie od swoich trosk. Po sesjach pojawiał się potworny ból głowy. Jedynym sposobem, by zatrzymać płacz i oczyszczać się emocjonalnie, był powrót do biegania. Okazuje się, że fizycznie jest niemożliwe płakanie i bieganie jednocześnie. Biegałam już sama, po porannych spacerach z psem. Jego serce było za słabe na taki wysiłek. Ruch pozwalał mi pozbywać się napięcia i stresu z ciała oraz dostarczał endorfin.
Kiedy powiesz „tak” temu, co życie przynosi, kiedy zaakceptujesz tę chwilę taką, jaka jest, poczujesz w sobie rodzaj przestrzeni, gdzie panuje głęboki spokój – Eckhart Tolle „Cisza przemawia”
Odpuszczenie
Mój ukochany adoptowany pies był przewodnikiem duchowym do końca. Ostatnia lekcja przyszła z jego śmiercią.
Śmierć bliskiej osoby wiąże się z emocjonalnym puszczeniem jej. To wymaga pogodzenia się z tym, że dana osoba przestanie być obecna w naszym życiu. Nie będzie dotyku, zapachu, wspólnych rytuałów. Zmienia się codzienność. Pojawia się pustka i poczucie straty.
Akceptacja nie akceptowalnego jest najpotężniejszym źródłem uczucia czystej wdzięczność na tym świecie – Eckhart Tolle „Mowa ciszy”
Śmierć przynosi tęsknotę za tym, co było piękne i oddala w zapomnienie trudy codziennego współistnienia.
Podobnie jest z psem przyjacielem. Puszkin był niesamowicie wymagający psem. Codzienna tresura, czas na spacery, nakłady finansowe na leczenie. Byłam gotowa płacić tę cenę, bo jego obecność tak dużo wnosiła do mojego życia. Los chciał inaczej.
Odpuszczenie wiązało się dla mnie z pożegnaniem najwierniejszego przyjaciela. On czekał, aż byłam gotowa. Żył jeszcze 15 miesięcy od diagnozy kardiomiopatii. Przygotowywałam się na to przez pół roku. Śmierć bliskich wiąże się z kryzysem tożsamości. Pojawiało mi się pytanie: to kim będę, jak ciebie już nie będzie? Moja praca wewnętrzna wiązała się z zapisaniem naszej relacji, tego, co ona wniosła w moje życie, w moim Sercu.
Wdzięczność
Cokolwiek jest, nie mogło być inne – Eckhart Tolle „Cisza przemawia”
Trzy lata z Puszkinem były piękną podróżą. Jak adoptowany pies stał się przewodnikiem duchowym. Oto kwintesencja:
Dzięki Puszkinowi rozwinęłam intuicję fizyczną,
Wprowadziłam kontakt z naturą do mojego codziennego rytmu dnia. Nadal chodzę do lasu, choć już bez Puszkina,
Wzmocniłam swoje kompetencje przywódcze,
Doświadczam współczucia wobec osób, które zachowują się agresywnie. Wiem, że za każdym zachowaniem agresywnym kryje się historia zabarwiona lękiem,
Doceniłam swoją wytrzymałość psychiczną,
Cieszę się chwilą i szukam prostych radości w życiu,
Myślę pozytywnie. Z każdej sytuacji jest wyjście. Nawet, jeśli wiąże się z wysiłkiem i konsekwencją, to jest możliwe.
Podziękowania
Jak adoptowany pies stał się przewodnikiem duchowym? Z dużą pomocą wielu przyjaciół i aniołków:
mojej rodziny, która wspierała mnie i motywowała do pracy z Puszkinem, pomagała w opiece i brała go na weekend, jeśli akurat pracowałam. Bez Was nie dalibyśmy rady!
moich cudownych sąsiadów, którzy pokochali Puszkina tak, jak i ja. Dobry PR zrobił swoje. Zwłaszcza dziękuje Paulinie i Dominikowi, którzy wychodzili z Puszkinem, gdy powrót ze szkoleń się przedłużał,
lekarza Krzysztofa Kuczewskiego i całej załogi MultiWet za półtorej roku profesjonalnej opieki medycznej, takt i zaangażowanie, zwłaszcza w ostatnim etapie leczenia,
Piotra Wojtkowa, behawiorysty psów w „Dogadajcie się” za gotowość do dzielenia się imponującym doświadczeniem i wielkie Serce. Tresura pomogła mi nauczyć się komunikacji z psem, bo okazało się, że Puszkin komendy już znał,
/last but not least/ Fundacji „Boksery w Potrzebie”, która zgodziła się, bym to ja wzięła Puszkina, pomimo wielu chętnych. To grupa ludzi, którzy na co dzień ratują wiele bokserów i własnymi zasobami starają się zapewnić im godne życie. Dobrze, że jesteście.
Przeczytaj także:
Po co psychoterapeutka pisze bloga
Siła emocjonalna – 7 cech osób silnych emocjonalnie
Jak stworzyć własne Miejsce Mocy